Sobota była szczególna i zrodziła się potrzeba stworzenia szczególnej oprawy. Wzięłam obiad na siebie.
Wymyśliłam zupę serową i ... wołowinę bourguignon. Dalej opisałam jak to się skończyło.
Zupa serowa:
200 gram żółtego sera (cheddar)
3-4 serki topione (w zależności od tego jak gęsta ma być zupa)
Cebula
Szklanka mleka
1 l wywaru z kurczaka
2 kromki chleba na grzanki
Sól
Pieprz
Gdy wywar był już gotowy dołożyłam do niego serki topione i drobno pokrojona, podsmażoną cebulę. Następnie starłam ser, wymieszałam z mlekiem i również dołożyłam do zupy. Mieszałam do czasu gdy składniki się połączyły a zupa stała się jednolita. Doprawiłam sola i pieprzem. Chleb pokroiłam w kostkę i podsmażyłam na rozgrzanej patelni bez tłuszczu. I tak podałam.
Była naprawdę dobra. Sycąca i rozgrzewająca a chrupkość grzanek dawała jej zadziorności.
A teraz wołowina bourguignon czyli beef bourguignon. Francuska potrawa robiona przez ikonę świata kulinarnego - Julia Child. Przepis wielokrotnie powielany i zachwalany prawie tak często jak był robiony. Po obejrzeniu filmu "Julie and Julia" i ja chciałam go odtworzyć. A że okazja szczególna, pomyślałam to nie ma na co czekać - najlepszy moment.
I tak, postarałam się o bouquet garni czyli gałązkę tymianku, liść laurowy i pietruszkę, schodziłam się za winem odpowiednim do gotowania wołowiny aż w końcu miła pani w najzwyklejszym monopolowym doradziła mi jakie wziąć (swoja drogą naprawdę się tam marnuje bo wie o czym mówi) i kupiłam piękną wołowinę. I miałam niesamowita przyjemność w krojeniu jej. To mięso ładnie pachnie i kroi się bardzo przyjemnie. Do tego konsystencja i ten piękny kolor.
Schody zaczęły się podczas gotowania... zaczęło pachnieć wątróbką (subiektywne odczucie). Sos podczas próbowania cały czas nie był zadowalający. Robiłam wszystko zgodnie z planem, starałam się i zastanawiałam co zrobiłam źle. Na dodatek o mało nie podzieliłam losu Julie czytaj mało co nie przypaliłam całego dania. Czytałam dużo przepisów w zasadzie starałam się dotrzeć do źródła więc uważam, że byłam dobrze przygotowana. Mimo tego danie było po prostu nie smaczne. Nie podam więc przepisu. Może coś zrobiłam źle, może mam inny smak. Nie wiem, w każdym razie jeśli ktoś będzie przygotowywał tą wołowinę i będę miała okazję spróbować, spróbuje.
Pozdrawiam
świetny blog, strasznie mi sie podoba. dodaję do obserwowanych. Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńhttp://lubieessc.blogspot.com/